O spektaklu Teatru Nie Teraz "Wyklęci"
„Wyklęci”, już sam tytuł mówi, wręcz krzyczy, o czym będzie spektakl. Ale w tym spektaklu ważna jest nie tylko gra aktorów. Ważne jest miejsce. Od premiery w 2011 w Areszcie Śledczym na Mokotowie reżyser, twórca i dyrektor Teatru Nie Teraz (znamienny skrót TNT) Tomasz A. Żak dbał o to żeby każdy spektakl odbywał się w dawnej UB-eckiej katowni. I tak jest tym razem: Zamek w Lublinie, zaciemniona galeria malarstwa polskiego, rzędy krzesełek dla publiczności tworzące prostokąt „sceny” zamkniętej z jednej strony ledwie widocznym matejkowskim płótnem przedstawiającym scenę zawarcia Unii Lubelskiej budują wielopoziomową i specyficzną dla miejsca atmosferę spektaklu.
W takiej scenerii piątka aktorów snuje opowieść o Wyklętych, opowieść i ich marzeniach o wolnej Polsce, o ich motywacjach i… o ich, zaplanowanej, starannie wyreżyserowanej przez triumfujących komunistów, „wyklętości”. Opowieść, w której wola walki i entuzjazm opowiedziana jest poprzez nawiązanie do wielkiej poezji polskiej XIX i XX wieku. Słyszymy tu echo celi Konrada z „Dziadów” obok zapożyczeń z Zbigniewa Herberta. I obok tego prosty „Dekalog Polaka” i nawiązania do prozy Józefa Mackiewicza, który chyba najlepiej potrafił opisać nastroje żołnierzy rodzącej partyzantki antykomunistycznej. Ale paradoksalnie te nie te fragmenty spektaklu robią największe wrażenie. Przejmujące są te fragmenty, opowiedziane poprzez kilka bardzo prostych w wyrazie scen, przedstawiających symboliczny koniec epopei „Wyklętych”. Scena kuszenia jednego z bohaterów, który ulegając fałszywej argumentacji zostaje zmuszony do odczytania wyroku śmierci na „Inkę”, a zaraz potem w spotkaniu z dawnymi towarzyszami broni zaczyna tworzyć usprawiedliwienie swojego postępowania, są w moim odczuciu najmocniejsze w tym spektaklu. I jeszcze, nie zamierzony przez reżysera, komentarz z widowni gdy jeden z aktorów mówiąc o działaniach komunistów mówi „a oni robili swoje” Henryk Atemborski, weteran Brygady Świętokrzyskiej dopowiedział półgłosem „no właśnie”.
I tu kolejny fenomen tego ( a jak wiem z rozmów z Tomaszem nie tylko tego) spektaklu – publiczność. Na rozkładanych i niezbyt wygodnych krzesełkach zasiadło kilka pokoleń ludzi, którzy na różny sposób działali i działają na rzecz Polski. Był wspomniany już Henryk Atemborski, był Adam Broński i Magdalena Zarzycka dzieci „Wyklętych”, byli ludzie którzy działali w „Solidarności” czy NZS i najmłodsi już urodzeni w niepodległej Polsce. I wszyscy niezależnie od wieku, różnych doświadczeń w absolutnej ciszy chłonęli spektakl. Spektakl przekazywany w niełatwej w odbiorze konwencji teatru alternatywnego.
Czy czegoś mi zabrakło? Tak. Jest opowieść o „Ince”, jest sentencja wyroku śmierci, nie ma najważniejszej części składowej mitu „Inki” zdania „zachowałam się jak trzeba”. Zdania, które byłoby podsumowaniem spektaklu, podsumowaniem „Wyklętych”. Bo oni też „zachowali się jak trzeba”. Po prostu. I na tym polega ich wielkość.
Przemysław Jaśkiewicz
Teatr Ne Teraz „Wyklęci”, Scenariusz i reżyseria Tomasz A. Żak. Wystąpili:Agnieszka Rodzik, Ewa Tomasik, Magdalena Zbylut, Wojciech Sarad, Przemysław Sejmicki
Spektakl odbył się 6 października 2015 w galerii Malarstwa Polskiego w Muzeum na Zamku w Lublinie